Eperlecques
Sierpień 2004 r.
Ta Niemiecka armata było mocno już skorodowana.
chyba wydobyto ją z morza.
W tym roku udało mi się dotrzeć do montowni lub jak kto woli
wyrzutni rakiet V-2. Blockhaust stoi w lesie za wsią od strony wejścia do muzeum jest niewidoczny. Znajduje się tu duży parking, a w muzeum jest darmowa toaleta, więc można spokojnie planować tu dłuższy pobyt.
Budynek muzeum to parterowy z jednoosobową obsługą.
Jest tam niewielka ekspozycja, i księga wpisów. Przejście do lasu
przez magiczne wrota kosztuje 7 Euro.
Na początku przechodzi się przez ekspozycje plenerową militarnego sprzętu.
Przy bombach z głośników rozlegało się wycie syren i huk bomb.
Przy tablicach informacyjnych zainstalowano nagłośnienie z lektorem w kilku językach, oczywiście polskiego nie było.
Po wyjściu ze ścieżki dydaktycznej zobaczyłem wreszcie tego kolosa.
Blockhaust jest wielkości pięciopiętrowego budynku.
Na każdej ścianie znajdują się otwory pod instalacje zasilające
bunkier w różne media.
Kierunek zwiedzania narzuca obejście budowli od prawej strony.
Po drodze mijam jakiś niedokończony obiekt. Na bocznej ścianie
wystaje masa prętów świadczących o dalszej jego rozbudowie.
Bezpośrednio za bunkrem roztacza się już całkiem inny widok.
Ot taka betonowa demolka.
Bliżej ściany sterczy duży blok betonu wyrwany ze stropu bunkra.
Tak widoczne są z góry skutki bombardowania.
Chciałbym teraz napisać kilka swoich uwag, może nie całkiem zgodnych z przyjętymi faktami. Odnoszę wrażenie, że budowla ta była dopiero w pierwszej fazie budowy. Zdołano wybudować tu dopiero jedną kondygnacje.
Podobnie jak w pierwszym bunkrze wzdłuż całego obiektu przebiega korytarz tylko w kilku miejscach za kryty.
Na powierzchni stropu widoczne są otwory po bombach.
Tak wygląda to samo trafienie od środka. Od razu widać, że strop
jest cienki i nie wzmocniony.
Zanim jednak zejdzie się na na dolny poziom, trzeba przejść obok
betoniarni, a raczej jej fundamentów.
Pozostała do dziś skamieniała betonowa pryzma powstała za pewnie
z wycieku betonowej masy.
Obok betoniarni postawiono dźwig samobieżny Hanomag.
Już na wejściu widoczne są pęknięcia stropu nad korytarzem komunikacyjnym.
Wzdłuż korytarza znajdują się hale, z posadzką obniżoną o kilka metrów. Dziś zalana jest wodą.
W widocznej tu hali umieszczono w ścianie troje drzwi. Nad nimi
zainstalowane są otwory okienne. W połowie okien nastąpiła przerwa w wylewaniu ścian. Wybuch przesunął ściany właśnie w tym miejscu.
W następnym pomieszczeniu można zobaczyć po zbrojeniu jak
pracował strop w czasie bombardowania.
Podobno zainstalowane tu już były maszyny produkujące paliwo do
rakiet.
Tutaj bombka wpadła przez ścianę.
Ostatnia hala ucierpiała najbardziej.
Zakończenie korytarza jest zasypane gruzem i wygląda na niedokończone. Poza tym odcinek ten jest głębszy i pokryty stropem.
Wypadało by teraz coś wspomnieć o drugim korytarzu biegnącym pomiędzy budową, a zasadniczym bunkrem. W wyniku bombardowania ucierpiał dość mocno i nie jest dostępny dziś dla zwiedzających.
Korytarz ten jest węższy i w większości za kryty stropem. Ma za to zachowaną naturalną głębokość, o której wspomnę jeszcze później. Ściany do dziś są czarne od pożaru.
Wejście do głównego bunkra zamykane było przez potężną bramę,
której fragment prowadnicy jest widoczny na zdjęciu. Poprzednio poziom posadzki był o kilka metrów niższy, stąd ta studzienka.
Po wejściu do środka ma się wrażenie, że jest się w jaskini.
Wszędzie jest mokro i wilgotno, a z sufitu kapie woda. I tutaj widoczne są ślady po ciągłej rozbudowie obiektu. Żółte światło lamp spowodowało tą dziwną barwę zdjęć.
W centrum budowli pod stropem podwieszona jest największa 10 tonowa bomba, przeznaczona specjalnie bo burzenia takich bunkrów. Nie znam szczegółów bombardowań, jednak na miejscu mogłem stwierdzić, że bomby nie przebiły tego kilku metrowego stropu. Widoczne były jednak uszkodzenia, które spowodowały uszkodzenie poszycia. Niemcy zastosowali tu rozstawione
dość szeroko belki stalowe z wypełniającą lukę blachą falistą.
Drugi koniec korytarza posiadał już swoją normalną wysokość.
Dostępna dla zwiedzających jest tylko jedna hala, dziś zamieniona w
sale projekcyjną lecącego na okrągło filmu o wszystkim tylko nie o samej wyrzutni. Oglądałem dokładnie tą hale i stwierdziłem, że posadzka też jest sztucznie podwyższona. Pod sufitem poruszała się tu suwnica. Po bokach pozostały jeszcze jakieś instalacje rurowe. Na górne kondygnacje nie ma w ogóle wejścia.
W jednym z zaułków postawiono makietę rakiety. Myślę jednak, że miała to być fabryka, a może raczej montownia rakiet V-2. Rakiety wyjeżdżać z stąd mogły tylko w pozycji poziomej, sam montaż końcowy mógłby odbywać się w głównym korytarzu, co i tak nie jest pewne, gdyż przedzielony jest w kilku miejscach krótkimi stropami.
W ścianie nad wejściem umieszczono cały rząd prostokątnych otworów nie występujących gdzie indziej.
Pod ścianą ustawiono stalowe szalunki za pewne tutaj stosowane.
Tylko że ja widziałem tylko odciski desek z drewnianych szalunków.
Wypatrzyłem za to ścianę, gdzie stosowano śruby do skręcania szalunków.
I tak zatoczyłem już koło. Podszedłem jeszcze zobaczyć miejsce pod
dalszą rozbudowę.
Pozostała tu bryła betonowego gruzu i wystające ze ściany pozaginane pręty pozostawione za pewnie pod kolejne stropy.
Na koniec zamieszczam jeszcze trafienie w południową ścianę.
Za pewne jest ich jeszcze więcej na całej powierzchni stropu.
Poza tym nie zauważyłem nigdzie śladów drabinek biegnących z ziemi na dach. Chciałem nawet objechać okolice na rowerze, ale nie było już na to czasu.
Dalej:
Wyrzutnia-V-1
26.02.05.