Kategorie
Linia Odry

Chobienia – Radoszyce 2

Linia Odry

Wrzesień 2003 r.
Część druga

Drugą część tej trasy zaczynam od podwójnego bunkra, który
z pozoru wyglądał całkiem normalnie. Jednak to właśnie tu
spędziłem najwięcej czasu, i narobiłem pełno zdjąć, z których zamieszczam polowe.

Zrujnowany bunkier.

Cały bunkier jest mocno zniszczony ściany wewnętrzne są po przewracane, jednym słowem totalna demolka. Stanowiska bojowe rozstawione są po przeciwnych stronach, z czego tylko jedno skierowane jest na rzekę. Drugie natomiast miało pod ostrzałem otwartą przestrzeń przedpola Odry.

Płyta od środka.

W bunkrze tym zachowała się w całości jedna płyta pancerna.
Oczywiście wiem jaki to typ, ale nie powiem. Fachowcy wiedzą o co chodzi. Najprawdopodobniej została przygnieciona stropem. Ktoś zadał sobie trud, skuł strop i odkopał zasypaną do połowy płytę.

Widoczny ślad odkopywania.

Na zdjęciu tym widać wyraźnie do którego miejsca zasypana była płyta. podobnie oczyszczono ją z ziemi po drugiej stronie.

Płyta od środka.

Po dokładnym przyjrzeniu się płycie, coś mnie tknęło żeby wcisnąć
się przed frontową jej stronę, i jak się okazało warto było.
Na płycie znajdują się wyraźnie widoczne ślady kul.
TEN BUNKIER WALCZYŁ. Zawsze darze dużym szacunkiem walczące bunkry, a jest ich tak nie wiele.

Ślady kul.

Niestety na zdjęciach ślady pocisków są mało widoczne.
Dobrze je widać na lewej krawędzi otworu strzelniczego.
O tym, że na tym terenie toczyły się walki o utrzymanie przyczółka
w styczniu 1945 fachowcom nie muszę mówić.

To było stanowisko bojowe.

Ruszam dalej. Pojawiła się coraz bardziej widoczna droga, która skręca w końcu pod górę na wysoką skarpę. Na brzegu robi się ciasno. Dochodzę do bunkra bojowego, którego stanowisko jest skierowane prostopadle do rzeki. Ściany są rozparte, a strop wpadł do środka.

A to było wejście.

Wejście zostało umiejscowione z tyłu w wykopie,
który wcina się w skarpę.

Zaśmiecony schron.

Dalej przejście było trudne i pojawiły się zabudowania wsi,
postanowiłem wrócić do drogi i wspiąć się na skarpę.
Na górze przy drodze tuż przed wsią są resztki słabo widocznego schronu. bez stropu. Bliskość wsi sprawiła że biedak był wysypiskiem śmieci.

Została tylko ściana.

Przejechałem przez wieś i do tarłem do ciekawie urządzonego
ośrodka sportu i rekreacji. Jest tu boisko i park z ławkami,
wszystko ładnie urządzone nad Odrą. Zawróciłem przy brzegu
i pomiędzy Odrą, a gospodarstwami do tarłem do resztek po małym
bunkrze bojowym. Pozostała po nim w zasadzie tylko jedna przechylona ściana, tuż przy brzegu.

Resztki schronu.

Po powrocie na szlak na wysokości boiska widoczne są jeszcze
ślady po schronie, ale zasypane za pewnie przy budowie parku.

Sterczący strop.

Tuż przed drogą do promu w pobliżu słupa wysokiego napięcia stoi
duży schron. Fragment jego stropu stoi efektownie w pionie.

Zapora przeciw krze lodowej.

Słup wysokiego napięcia stoi na wysokim betonowym fundamencie.
Przed nim dodatkowo wybudowano kliny przeciw lodowe, na których zauważyłem ślady kul.

Prom w Radoszycach.

I tak do tarłem do promu w Radoszycach. Tym razem był zamknięty.
Dalsze poruszanie się wzdłuż brzegów Odry stało się niemożliwe.
Cały obszar ogrodzony był na pastwisko, aż do samej rzeki.
Miałem ochotę pojechać tam do stojących w oddali drzew,
gdzie wiem od dobrych ludzi, że stoi tam ocalały bunkier,
ale zniechęciło mnie trochę pasące się tam stado (może byków)
i duża odległość z założeniem powrotu do promu.
Pozarym to był prywatny teren, a ja szanuje to czasami.
Ale ja tu wrócę.

Zamaskowany bunkier.

Na skraju wsi odnalazłem zamaskowany bunkier o, którym mówili mi miejscowi ludzie. Podobno przed nadbudową pokryty był dwuspadowym dachem. Pod opieką miał drogę dojazdową i przeprawę promową.

Pojechałem dalej drogą pomiędzy pastwiskami. Od Odry oddzielał mnie płot okolicznych pastwisk. Dopiero po około kilometrze
odbiłem do brzegu i namierzyłem kolejny schron.

Wywrócony strop.

Schron jest wysadzony, a strop wywrócony padł do środka.
Na stropie są belki, więcej szczegółów już nie pamiętam.

Wejścia do schronu.

Do kolejnego schronu znowu musiałem jechać dość długo.
W końcu okazało się że jest w podobnym stanie jak jego  poprzednik. Strop wpadł do środka, a nad wejściami został przesunięty.

Zaminowany bunkier.

Już po dwustu metrach byłem przy kolejnym tym razem bojowym bunkrem, skierowanym z prądem rzeki. Właściwie to nic szczególnego w tej zrujnowanej konstrukcji nie znalazłem, oprócz min pozostawionych przez docierających tu jeszcze wędkarzy. Był to ostatni bunkier z tej wyprawy.

Oparty strop.

Dalsza droga stała się bardzo uciążliwa droga całkowicie zanikła
i pozostał dziki busz. Miałem już za sobą 12 km terenu, a w perspektywie równie daleki powrót do Chobieni. Zarządziłem odwrót. Dziś żałuje, że nie porzuciłem roweru i poszedłem dalej pieszo, a pozostało mi jeszcze około kilometra do końca tego otoczonego wodą półwyspu.

Dalej:
Laski-Chobienia

20.01.2004

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *